Długo
wahałem się z napisaniem cyklu artykułów, które z naszą
codzienną działalnością tzn. z naszymi pracami pszczelarskimi,
pozornie nie mają żadnego związku. Jednak w końcu zdecydowałem
się, ponieważ uświadomiłem sobie, że nagromadzona wiedza
- choćby największa - jeżeli nie jest nikomu przekazywana,
to jest jak wyschła studnia - która nikomu i niczemu nie
służy. Uważam, że przemiany demokratyczne postępują tak
szybko, iż jeżeli nie będziemy donośnym lecz rozważnym głosem
przypominać się społeczeństwu o naszej pracy i o naszych
potrzebach, to z upływem następnych dziesiątków lat, zawód
pszczelarza może stać się równie egzotyczny i nieznany jak
już dziś nieznane jest prawie kowalstwo. Porównanie z kowalstwem
nie jest precyzyjne, bo w odróżnieniu od tego zawodu, polskie
pszczelarstwo stoi przed ogromną szansą rozwoju. Aby rozwój
taki nastąpił, światły pszczelarz musi być uzbrojony w te
instrumenty, które daje swemu obywatelowi nowoczesne społeczeństwo
demokratyczne. W związku z tym, że od wielu lat zawodowo
zajmuję się marketingiem, postanowiłem transponować nabytą
wiedzę i doświadczenia, na grunt pszczelarski. Jestem zarazem
w pełni świadom, że nie jest to zadanie łatwe, bowiem jak
w sposób przystępny i krótki wyczerpać problematykę, która
jest na większości wyższych uczelni przedmiotem długich
i żmudnych studiów i którymi zajmują się instytuty badawcze
w wielu krajach już od dobrych paru dziesiątków lat?
Koleżanki i Koledzy! Moje rozważania
zaczynam od lobby, a więc od tego zagadnienia, o istnieniu
którego wielu polityków i działaczy gospodarczych w naszym
kraju zda się wiedzieć ale tak naprawdę, to jeszcze nie
do końca jest ono u nas wdrożone i nie do końca stosowane.
Dlaczego tak jest? Musimy zacząć od zdefiniowania tego określenia.
A zatem powtórzmy za kanadyjską encyklopedią Webstera: "lobby
jest to grupa ludzi próbująca wywrzeć nacisk na ustawodawców
celem stanowienia prawa korzystnego dla jej interesu."
(tłum. wł.) W innych objaśnieniach czytamy, że definicja
ta obejmuje również ludzi stanowiących prawa lokalne. W
dzisiejszej Polsce dotyczy to radnych szczebla podstawowego
(gminnego), a już wkrótce radnych (może posłów?) szczebla
powiatowego i wojewódzkiego, i dopiero wówczas lobbying
nabierze u nas szczególnego znaczenia. Ale o jaki "nacisk"
chodzi i czy wolno w jakikolwiek sposób naciskać na radnego,
posła lub senatora? Istotnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie
to pojęcie się narodziło i ma dzisiaj swe praktyczne i prawne
uregulowania, jeszcze w pierwszej połowie naszego wieku,
"lobby" uchodziło za słowo, które posiada jedynie
negatywne znaczenie. Jednak potężne ruchy społeczne doprowadziły
do zalegalizowania tego zjawiska, z wykluczeniem nacisków
o charakterze kryminogennym. Tymi ostatnimi, w artykule
tym nie będę się zajmował. Dodam jeszcze, że w USA został
zalegalizowany zawód "lobbyisty", i każdy kto
nim się para, to musi być zarejestrowany i składać corocznie
dokładne sprawozdania, a zwłaszcza dotyczące spraw finansowych.
I co jest bardzo ważne: każdy obywatel ma zagwarantowany
prawem, dostęp do tych sprawozdań.
Niemal każda sprawa wnoszona pod obrady społecznej reprezentacji
ma swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników. Oni to
toczą ze sobą ciężkie "boje" o przeforsowanie
swego punktu widzenia. Lecz boje te nie są przekonywaniem
przeciwnika do swych racji, lecz raczej przekonywaniem niezdecydowanych
- zdobywaniem ich głosów. Lecz z przeciwności obu obozów
można wyciągnąć korzyści. Posłuchajmy byłego senatora Kongresu
USA p. James A. McClure: "Jestem osobiście przekonany
o tym, że lobbyiści spełniają bardzo pożyteczną rolę. Jeżeli
chcecie znaleźć prawdziwą informację, lub jeżeli pragniecie
zaczerpnąć opinii o niej, to zadzwońcie do lobbyistów, którzy
są za lub przeciw niej. Otrzymacie bardzo szybko pełną wiedzę
o sprawie. To właśnie lobbyiści dadzą Państwu najlepsze
argumenty z obu stron. Myślę że tak ten system pracuje.
"(tłum. wł.) Póki co, to w Polsce nie ma ludzi zajmujących
się zawodowo lobbyingiem. Rolę tą spełniają po części osoby
piastujący różnorakie funkcje z wyboru, a częściej jeszcze
przedstawiciele mass mediów i kierownicy różnych organizacji
pozarządowych. Biorąc pod uwagę istniejące prawodawstwo
już dzisiaj mamy warunki do zastosowania rady p. McClure.
Myślę też, że w naszym systemie
prawnym, lobbyingiem możemy objąć wszystkie instytucje państwowe
i samorządowe, które mają uprawnienia do wydawania w zakresie
swej kompetencji zarządzeń. Na pewno takimi instytucjami
są różne agendy rządowe (ministerstwa, i ich organy terenowe
) oraz niektóre wydziały we władzach samorządowych. Dlatego
stosowanie lobbyingu w stosunku do osób odpowiedzialnych
za podejmowanie decyzji, w tych instytucjach ma swój głęboki
sens i jak sądzę, w Warszawie jest on praktycznie realizowany
przez władze naszej PZP, chociaż może nie jest tak nazywany.
Mam tu na myśli różne zarządzenia - nas pszczelarzy dotyczących
- a więc wydawane głównie przez Ministerstwo Rolnictwa lub
Ministerstwo Finansów. Nie wiem tylko czy umiemy w pełni
korzystać z tego - moim zdaniem - wspaniałego instrumentu
jakim jest lobbying. Zanim przejdę do praktycznej wykładni
stosowania lobbyingu to pragnę zwrócić uwagę, iż nasz lobbying
nie powinien się ograniczać do Ministerstwa Rolnictwa. Moglibyśmy
podjąć próby w Ministerstwie Zdrowia by wprowadzić kilka
godzin zajęć z zakresu apiterapii do programów nauczania
w akademiach medycznych (wszak Polska za sprawą p. prof.
Artura Stojko, jest w tej dziedzinie w ścisłej światowej
czołówce), w Ministerstwie Finansów w sprawie dostępu do
tanich, preferowanych kredytów, w Ministerstwach: Rolnictwa,
Sprawiedliwości i Ochrony Środowiska - zaostrzenie kar dla
osób-trucicieli pszczół. Oczywiście przykładów gdzie pszczelarskie
lobby miałoby zastosowanie, można podać znacznie więcej.
A w jakich przypadkach mogą pszczelarze realizować swe cele
lobbyingiem, tu na samym dole organizacji państwowej tzn.
w gminie? Tematów do przeprowadzenia jest niesłychanie dużo.
Bo oto trzeba bronić starej lipowej alei, lub przydałoby
się umieścić w programach nauczania (w szkołach znajdujących
się w gestii gminy) ze dwie, trzy godziny na temat życia
pszczół i ich znaczenia dla naturalnego środowiska. Nawiasem
mówiąc, często spotykam się z ludźmi nieraz świetnie wyedukowanymi
w swojej specjalności, których wiedza o pszczołach i o pszczelarstwie
w niewielkim stopniu przekracza wiedzę przekazaną przez
serial telewizyjny dla dzieci pt. "Pszczółka Maja"!
I szukając dalej przykładów do tematu naszych rozważam to
wszyscy wiemy, że na terenie naszego kraju występuje coraz
więcej nieużytków. Zastosowanie lobbyingu może doprowadzić
do zagospodarowania ich z pożytkiem dla pszczół i dla pszczelarzy.
Każdy z nas potrafiłby znaleźć w swojej gminie conajmniej
kilka zadań, które byłyby korzystne dla pszczół i dla ich
naturalnego środowiska oraz dla pszczelarzy.
Szanowne Koleżanki i Koledzy! Przełóżmy to nieco przydługie
wprowadzenie na praktyczne zastosowania. Pozwólcie, abym
tą część mego wywodu oparł na szczeblu gminy, bo mam w tym
zakresie pewne doświadczenie. W tym miejscu warto zauważyć,
że niektóre praktyczne metody działania lobbyingu są bardzo
podobne do działań z zakresu tzw. public relations (tj.
informacji społecznej). Niekiedy stosowane metody lobbyingu
zachodzą na metodykę stosowaną w public relations , kiedy
indziej uzupełniają się, a w jeszcze w innych przypadkach
następuje ich wzajemne przenikanie. Dla naszych rozważań
nie jest to istotne. Najważniejsze to - osiągnięcie wyznaczonego
celu.
Bardzo ważnym jest posiadanie pełnego rozeznania o członkach
rady, tzn. obok ich przynależności partyjnej, istotne są
informacje o osobowości radnego, o jego charakterze, o upodobaniach
i o rodzaju hobby. Następnie dobrze jest wiedzieć jakie
ma on skojarzenia związane z pszczołami, bo jeżeli kiedyś
został dotkliwie pożądlony... to może lepiej nie tracić
czasu na przekonywanie go... Druga kwestia to znajomość
prawa. I nie chodzi o profesjonalną znajomość prawa, lecz
w sprawie, którą chcemy przeprowadzić musimy wiedzieć możliwie
dużo. W gąszczu przepisów prawnych powinniśmy wiedzieć conajmniej
jedno: czy temat jest w gestii rady czy też organów wyższego
szczebla. Genialny pomysł, może być załatwiony krótko i
lapidarnie - sprawa nie jest w naszej kompetencji. Załóżmy,
że wszystko można przeprowadzić w gminie, to jak powinniśmy
postąpić? Najważniejszą rzeczą jest nasza obecność podczas
obrad sesyjnych. To podczas tych sesji poznajemy ludzi,
których dotychczas nie znamy, non stop prowadzimy z nimi
rozmowy, ponadto jesteśmy w kursie dzieła i wiemy na bieżąco
nad jakimi sprawami pracuje rada. Kiedy nabieramy przekonania,
że spora część radnych poprze nasz plan, staramy się wciągnąć
go do porządku obrad, którejś z kolejnych sesji rady w możliwie
bliskiej przyszłości. Kiedy termin zostaje określony, to
czas między wprowadzeniem do porządku obrad, a wyznaczonym
terminem odbycia sesji jest szansą dla nas dla pełnego zastosowania
lobbyingu. Nadal prowadzimy rozmowy z członkami rady, nawet
- jeżeli jest to możliwe - na wszelkiego rodzaju spotkaniach
towarzyskich, niezależnie od tego, sięgamy po następne metody.
Wśród nich jest tzw. mailing czyli zasypywanie radnych drogą
pocztową szczegółowymi informacjami nt. naszego projektu.
Oczywiście w listach tych staramy się nie przynudzać, lecz
jasno i rzetelnie wyłożyć nasze argumenty. Równolegle uruchamiamy
media. Tutaj bardzo dobrze są widziane wywiady z radnymi
popierającymi projekt, a jeszcze lepsze są wywiady z tzw.
miejscowymi autorytetami nie zaangażowanymi w sprawę. Rzecz
jasna, staramy się wyszukać w środowisku takich ludzi, którzy
są przekonani o słuszności naszego projektu. Co dalej robić
w przypadku przegrania naszego projektu w głosowaniu, a
my nadal mamy 200% pewności, iż nasz projekt jest słuszny,
a nie żaden inny. Znany socjolog amerykański Allard J. Allard
kiedyś powiedział do swoich studentów: "Nie wierzcie
takiemu twierdzeniu, że jeżeli wszyscy mówią, że popełniasz
błąd, iż polega to na prawdzie. Wszak przed Kopernikiem
wszyscy twierdzili, że Ziemia jest płaska. Czy to oni mieli
rację?..." Teraz kiedy znamy wypowiedź sławnego Amerykanina,
nie załamujemy rąk i przystępujemy do następnej batalii.
W takiej sytuacji możliwe jest tylko jedno rozwiązanie.
Rada pod wpływem wzmożonej argumentacji, części radnych
i różnych środowisk opiniotwórczych, może ponownie wziąć
projekt pod obrady, i uchylić swą poprzednią uchwałę. Tylko
jak do tego doprowadzić? Stosuje się w takim przypadku dwie
metody. Pierwsza to wysyłanie do poszczególnych radnych,
przez obywateli danej gminy ogromnej ilości petycji, żądających
uchylenia poprzedniej uchwały i ponownego rozpatrzenia sprawy..
A druga to zorganizowanie zebrań wiejskich lub osiedlowych,
które winny zapisać w swych protokołach żądanie do rady
ponownego rozpatrzenia naszego projektu. Równolegle nadal
prowadzimy rozmowy z radnymi popierającymi projekt jak i
z radnymi, których uważamy za niezdecydowanych. Myślę, że
warto w tym miejscu wnieść uwagę, że niezależnie od wyniku
naszego lobbyingu, nigdy nie wolno nam na radę obrażać się.
Lokalny "parlament" bowiem uzyskał swój mandat
w wyniku demokratycznych wyborów, który pod żadnym pozorem
nie powinniśmy podważać. Musimy też być przewidujący, bo
być może już wkrótce znajdzie się w programie sesji następny
pro pszczelarski projekt i wówczas nasze gniewanie się mogłoby
mu bardzo zaszkodzić... Przy okazji zauważmy, że lobbying
umożliwia dla "tak wielu" wpływanie na decyzje
"tak niewielu" i że nie ma on nic wspólnego z
tzw. manipulacją lub prowokacją polityczną!
Jak widzimy stosowanie tej metodyki jest bardzo pracochłonne
i wymaga zaangażowania profesjonalistów lub zespołu oddanych
sprawie ludzi. Jak wiemy w Polsce nie mamy lobyistów, a
zatem jak przy ich braku realizować lobby pszczelarskie?
Łatwiej jest w silnych kołach pszczelarzy, gdzie można powołać
zespoły prowadzące lobbying, lecz co można zrobić w kołach,
które liczą zaledwie kilkunastu członków? Cóż, wszystko
zależy wówczas od prezesa koła, bowiem cały lobby pszczelarskie
w gminie spoczywa w jego rękach. Oczywiście zakres prowadzonych
przez niego prac, nie może być równie efektywny jak w dużych
i prężnych kołach. Dodam jeszcze, że podane wyżej wskazówki
są jedynie zasygnalizowaniem problematyki, ponieważ na jej
szersze rozwinięcie brakuje miejsca, lecz myślę, iż są one
na tyle wyczerpujące, aby Koleżanki i Koledzy mogli zacząć
realizować, wyznaczone cele, w swoim środowisku przy pomocy
techniki lobbyingu.
Wielu moich rozmówców zadawało mi pytanie: po co nam to
wszystko; jakiś lobbying i te lekcje o pszczelarstwie w
szkołach, a już zupełnie nie rozumiemy dlaczego mamy walczyć
o wykłady z apiterapii na uczelniach medycznych? Pan jest
chyba "nawiedzony" skoro twierdzi pan, że tym
mają zajmować się pszczelarze? Drodzy Czytelnicy! Z pewnością
nie jest moim zamiarem wyręczanie specjalistów z wielu różnych
dziedzin, w ich pracy i obowiązkach, lecz ja widzę w takim
działaniu nasz dobrze rozumiany interes. Nie jest truizmem
twierdzenie, że konsumpcja produktów pszczelich w Polsce
jest żałośnie niska. Wystarczy przytoczyć przykład związany
ze spożyciem miodu. Dzisiaj poziom tego spożycia oceniany
jest na około 300 g na jednego mieszkańca. Tak więc podwojenie
konsumpcji miodu na osobę oznacza, że moglibyśmy dwa razy
więcej produkować i dwa razy więcej sprzedawać miodu niż
produkujemy i sprzedajemy go dzisiaj. Oznacza to również
kres naszych strachów przed wejściem do Wspólnego Rynku
i oznacza to kres naszych obaw przed pełnym otwarciem granic
Polski na produkty zachodnioeuropejskie. I co jest najważniejsze,
jestem głęboko przeświadczony o tym, że podwojenie spożycia
produktów pszczelich w naszym społeczeństwie jest relatywnie
łatwe i powinniśmy to osiągnąć około roku 2005, a więc winno
to zejść się z realną datą przystąpienia Polski do krajów
Wspólnoty. Aby osiągnąć ten cel, to musimy doprowadzić do
wzrostu świadomości naszego społeczeństwa na temat wszystkich
właściwości produktów pszczelich. A to już jest nasze zadanie,
które za nas nikt w Polsce nie wykona, bo w imię czego miałby
to robić. I w tych pracach jest mój osobisty interes i każdego
polskiego pszczelarza. Dlatego musimy szybko przyswajać
sobie również najnowocześniejsze narzędzia i instrumenty,
a wśród nich: lobbying, public relations i marketing. Ale
o tych dwóch ostatnich zagadnieniach, zastanowimy się w
następnych artykułach - oczywiście - ,jeżeli Państwo na
to przyzwolą.
Z pszczelarskimi pozdrowieniami
Maciej
Winiarski
Bibliografia:
1. Stanisław Dolata, "Funkcjonowanie
samorządu terytorialnego - diagnozy i perspektywy"; Wydawnictwo
Uniwersytetu Opolskiego, 1997
2. Rajmund Junghardt, ABC promocji gmin, miast i regionów;
wydała Fundacja im. Friedricha Eberta
3. Philip Kotler and William Mindak, "Marketing and Public
Relations; Should They be Partners of Rivals", Journal of
Marketing (October 1978).
4. Thomas I Miller and Michelle A. Miller "A special Report
and Designing, Conducting and Understanding Citizen Surveys",
printed by ICMA in USA, 1991
5. Thomas J. Schwarz and Vigo Nielsen, "Lobbying Laws, and
Public Officials", 1983. New York: Practising Law Institut.
6. Scott M. Cutlip, 6th edition "Effective Public Relations",
1985. Published by Prentice-Hall, Inc. Englewood Cliffs,
New Jersey USA.
7. The New Lexicon Webster's Encyclopedic Dictionary of
the English Language, Lexicon, Publications, Inc. 1988.
New York, USA.
|